Nowy audiobook powieści „Plewy” autorstwa Kasi Bulicz-Kasprzak wywołał spore poruszenie, jednak wcale nie z powodu treści, lecz głosu, który opowiada historię — głosu wygenerowanego przez sztuczną inteligencję. Decyzja wydawnictwa Prószyński i S-ka zaskoczyła autorkę, zniesmaczyła odbiorców i wywołała gorącą dyskusję o granicach automatyzacji w literaturze i ogólnej uczciwości wobec jakości kultury.

Sztuczna inteligencja w roli lektora - autorka nie kryje oburzenia

Kiedy w sieci pojawiła się informacja, że audiobook "Plewy" został nagrany przez sztuczny głos, reakcja czytelników była natychmiastowa - zareagowała również sama autorka. Kasia Bulicz-Kasprzak przyznała publicznie, że nie miała wpływu na wybór lektora, a decyzję o użyciu syntezatora mowy podjęto bez jej wiedzy. Dla pisarki, która od lat dba o każdy szczegół swoich powieści, było to bolesne doświadczenie.

W emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych podkreśliła, że czytelnicy nie zasługują na produkt niskiej jakości, a ona sama czuje się rozczarowana sposobem, w jaki potraktowano jej pracę. Zwróciła się też bezpośrednio do odbiorców, przepraszając za efekt końcowy i zachęcając, by zamiast audiobooka wybrali tradycyjną książkę.

Wsparcie ze środowiska i głos krytyki wobec wydawnictwa

W obronie autorki stanęła Aneta Korycińska, znana jako Baba od polskiego, która skomentowała całą sytuację, nazywając ją nieuczciwą. Zwróciła uwagę, że pisarze coraz częściej muszą walczyć o podstawowy szacunek dla swojej pracy, a decyzje oparte wyłącznie na oszczędnościach niszczą relację między twórcą a czytelnikiem.

Bulicz-Kasprzak, która dla wydawnictwa napisała już osiemnaście książek, otrzymała ogromne wsparcie od swoich fanów. W komentarzach pod jej wpisem przeważały słowa solidarności i oburzenia wobec praktyk, które - jak słusznie twierdzą czytelnicy - sprowadzają literaturę do roli produktu masowego, pozbawionego ludzkiego pierwiastka.