Jack Reacher. Lepiej już umrzeć – ebooki
Ci, którzy wejdą mu w drogę, wcześniej czy później będą musieli się przekonać, że… lepiej już umrzeć.
Bo Reacher jest genetycznie zaprogramowany do tego, by zwyciężać. I jeśli nie da się inaczej, sięga po środki ostateczne.
Kiedy obudził się tego dnia, nie planował troszczyć się o to, by grabarzom nie zabrakło pracy. Nie miał też w planach spędzenia nocy w kostnicy… jako trup. Nie zamierzał również zatrzymywać się w miasteczku w Arizonie, które czasy świetności już dawno ma za sobą. Zresztą w ogóle się tam nie wybierał.
Cały Reacher – zmierza tam, dokąd prowadzi go wzrok albo dokąd go podwiozą.
Na drodze pod Los Gemelos na granicy z Meksykiem spotyka Michaelę Fenton, która urządza zasadzkę na ludzi tajemniczego Dendonckera – miejscowego wcielenia zła. Michaela, była agentka FBI, musi do niego dotrzeć, by dowiedzieć się, co się stało z jej bratem. I prosi Reachera o pomoc. Ten nie ma ochoty odgrywać roli rycerza na białym koniu – woli chodzić pieszo albo jeździć autostopem – i pakować się w kłopoty. Ale po pierwsze, zaczyna lubić tę dzielną kobietę. A po drugie, zdaje sobie sprawę, że nie chodzi tylko o uratowanie jej brata, lecz być może także setek, a nawet tysięcy istnień ludzkich.
Jack Reacher to współczesny rycerz w lśniącej zbroi. Kultowa postać literacka.
„Literary Review”
Reacher zajmuje czołowe miejsce w panteonie amerykańskich bohaterów powieści sensacyjnych. Potrafi nie tylko działać, ale też myśleć. I nawet się wysłowić!
„New York Times”
Jack Reacher to fantastyczna postać literacka. Twardy, milczący, a jednocześnie wrażliwy…
„People”
1 - 1 z 1 opinii
- /2022-03-31
Nie ukrywam, że twórczość Lee Childa jak i osobę samego autora darzę estymą. Niemniej najnowsze dzieło napisane wraz z bratem Andrew (podobnie jak poprzedni "Strażnik") jest nie do końca udane.
Zawiązanie fabularne powieści oparte jest, moim zdaniem, na znacznie mniej ciekawym pomyśle niż "Strażnik", a na dodatek sposób prowadzenia głównego wątku znowu charakteryzuje się nadmierną szczegółowością i rozwlekłością. Rezultat jest taki, że czytelników przyzwyczajonych do specyficznego modelu działania Jacka Reachera, nadmiar detali po prostu nudzi. O ile w poprzednim tomie to w ogóle nie przeszkadzało, głównie ze względu na specyfikę samego Strażnika, tak tutaj opisywanie z szaloną dokładnością np. wyglądu pomieszczeń, które z perspektywy akcji są zupełnie zbędne, obniża wartość całości.
Jack Reacher występuje tutaj w roli pierwszoosobowego narratora wszystkich zdarzeń. Wysłuchawszy opowieści byłej agentki Michaeli Fenton, która chce dowiedzieć się co się stało z jej bratem, daje się wciągnąć w całą akcję (mimo początkowego oporu). Okazuje się bowiem, że brat kobiety - Michael również jest byłym wojskowym, co przesądza sprawę. Człowiek, który wykorzystał Michaela do swych celów nie daje mu żadnych szans na wycofanie się z projektu, nad którym pracuje. Początkowo w zamiarach byłego żołnierza miał to być dymny manifest sprzeciwu wobec złego traktowania żołnierzy, odpalony w Dniu Kombatanta, ale niejaki Dendoncker ma zupełnie inne plany i jawi się tutaj jako istny postrach malutkiej mieściny Los Gemelos na granicy stanu Arizona z Meksykiem. Jest paranoikiem, przesadnie dbającym o swoje bezpieczeństwo, toteż Reacher musi się wykazać kreatywnością i wpada na dość oryginalny pomysł, aby znaleźć się w kręgu jego zainteresowań. W toku wydarzeń Michaela również dostaje się w łapska Dendonckera, w związku z czym druga połowa książki to próba zarówno uwolnienia rodzeństwa jak i pokrzyżowania szyków Dendonckerowi. I tutaj znowu nadmierne detale - nie tyle samej akcji ratunkowej co opis przygotowań do niej. Zdecydowanie za dużo tego. W mojej ocenie 5,5/10. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie lepszy.
1 - 1 z 1 opinii