Książki - nowości warte przeczytania w 2025 roku

Nie każda książka, którą warto przeczytać, to bestseller - choć w tym przypadku zapewne z takimi pozycjami będziemy mieli do czynienia. Nowości, które w niniejszym artykule będziemy polecać, albo już ukazały się na rynku wydawniczym w 2025 roku, albo przyjdzie nam jeszcze na nie poczekać - niemniej, już rozgrzewają one serca najzagorzalszych czytelników... i słuchaczy, bo znaczna ich część będzie dostępna również jako audiobook.
Spis Treści
Najlepsze książki - nowości warte przeczytania
Zestawienia tego typu rzadko mają ambicję rozpoznania czegokolwiek poza rytmem wydawniczego kalendarza - dlatego tu nie będzie prób wyznaczania trendów, budowania hierarchii ani udawania, że da się w czerwcu zrozumieć, czym będzie ten rok dla literatury. Można natomiast wskazać kilkanaście tytułów, które nie sprowadzają się do streszczenia fabuły i nazwiska na okładce, tylko otwierają jakiś własny porządek - niekoniecznie nowy, ale na pewno rozpoznawalny i celowy.
Wśród tegorocznych premier nie sposób wskazać jednej wyraźnej dominanty, ale zwracają uwagę książki pisane bez pośpiechu, z wyraźnym założeniem strukturalnym i bez podporządkowania się aktualnym oczekiwaniom rynku. Część z nich już się ukazała, inne dopiero zapowiedziano - ale żadna nie potrzebuje dodatkowego uzasadnienia, by znaleźć się w tym zestawieniu.
Literatura eksperymentalna i pełna refleksji
Nie chodzi o awangardę w klasycznym sensie, tylko o pisanie, które nie zakłada uprzedniej zgody czytelnika i nie spieszy się z tłumaczeniem własnych założeń. Te książki nie próbują zredukować świata do jednej tezy i nie obudowują się dramaturgią. Czasem są formalnie surowe, czasem zaskakująco dokładne w obrębie nieczytelnych ram. Ich siła nie polega jednak na narracyjnej sprawności, tylko na tym, że nie dają się od razu sklasyfikować - ani jako literatura środka, ani jako literatura eksperymentu.
"Null" - Szczepan Twardoch
To nie jest książka napisana dla publiczności, która polubiła "Króla" i chciałaby coś w podobnym stylu. "Null" to konstrukcja pozbawiona punktów zaczepienia - zimna, rozproszona i w dużej mierze nieprzyjazna. Twardoch rezygnuje tu z fabularnych kotwic, porzuca ciągłość i odcina narrację od jakiegokolwiek konkretu, pozostawiając czytelnika sam na sam z językiem, który też niczego nie ułatwia. Jeżeli ma to być gest radykalnego wycofania - to jest to wycofanie pełne zdecydowania, bez cienia kokieterii.
"Nadzieja" - J.M. Coetzee
Późne książki Coetzee'ego coraz rzadziej dają się czytać jako powieści - i coraz częściej przypominają teksty graniczne, zawieszone między prozą, traktatem i wypowiedzią osobistą. "Nadzieja" nie próbuje opowiedzieć żadnej historii, nie pracuje też na poziomie klasycznej literatury idei. To raczej zbiór notacji, w których autor testuje własną cierpliwość wobec świata - i wobec języka, który ten świat opisuje. Lektura jest powolna, a niekiedy wręcz obojętna wobec odbiorcy - ale nie ma tu ani grama przypadkowości.
"Orbita" - Samantha Harvey
Harvey konsekwentnie unika budowania narracji wokół zdarzeń - interesuje ją raczej to, co umyka, zanika lub pozostaje w zawieszeniu. "Orbita" to powieść krążąca wokół myśli, która nie znajduje sobie miejsca - nie dlatego, że brakuje jej formy, ale dlatego, że forma zostaje celowo rozrzedzona. Nie ma tu punktów kulminacyjnych, nie ma też żadnej gwarancji, że czytelnik "wejdzie" w ten rytm. A jednak, właśnie w tym braku oczywistości powstaje przestrzeń, która bardziej przypomina proces niż produkt.
"Duchy zostają" - Hilary Mantel
To książka pośmiertna, ale na pewno nie przypadkowa. Mantel zostawiła po sobie tekst, który nie domaga się interpretacji - raczej po prostu istnieje, zanurzony w języku i nieprzejrzystości. "Duchy zostają" to zapis nieporządku myśli, formy i pamięci, gdzie nie ma konstrukcji ani figury centralnej, nie ma też wyraźnej intencji, by cokolwiek podsumować. I właśnie dlatego tekst spełnia swoją funkcję - nie jako testament, ale jako surowy ciąg notatek, które nie mają niczego wyjaśniać.
"Metry na sekundę" - Stine Pilgaard
W tej książce wszystko jest pozornie lekkie - język, sytuacje czy tempo - ale nic nie jest powierzchowne. Pilgaard buduje narrację na dialogach, obserwacjach i wewnętrznych przesunięciach, które nie domagają się zwieńczenia. Jej bohaterka nie poszukuje sensu, tylko rejestruje jego chwilowe obecności, robiąc to w sposób precyzyjny, a przy tym absolutnie pozbawiony patosu. "Metry na sekundę" to książka, w której nic się nie wydarza, ale wszystko się odsłania.
"Nieobecni. Milczenie wokół chorób psychicznych w rodzinie" - Meg Kissinger
To nie jest książka interwencyjna, choć temat - choroby psychiczne w relacjach rodzinnych - aż prosi się o publicystyczny ton. Kissinger wybiera inny porządek, w ramach którego dokumentuje, analizuje i wraca do przeszłości bez prób podsumowania czegokolwiek. Narracja nie prowadzi do jednoznacznych wniosków, ale odsłania mechanizmy, które zwykle zostają w cieniu - emocjonalnym, językowym czy społecznym.
Hybrydowe narracje o niepokojącym zabarwieniu
W tych książkach nie chodzi o klasyczny horror ani o psychologiczne napięcie, które narasta według sprawdzonych reguł. To narracje rozszczelnione, pozbawione stabilnych ram gatunkowych, pisane z założeniem, że struktura sama w sobie może być źródłem niepokoju. Wspólne nie jest tu ani tempo, ani ton, ani typ fabularnej konstrukcji - raczej specyficzne poczucie, że coś się przesuwa pod powierzchnią i nie daje się jasno zidentyfikować.
"Król w żółci" - Robert W. Chambers
Trudno traktować tę książkę jako klasyczną powieść - to zbiór luźno powiązanych tekstów, których wspólnym mianownikiem jest wyparte doświadczenie kontaktu z czymś, co nie chce się odsłonić. Chambers był jednym z pierwszych autorów, którzy podjęli próbę opowiedzenia grozy nie przez wydarzenia, lecz przez ich ślad w świadomości. "Król w żółci" nie działa jako spójna całość i nie próbuje jej udawać - to raczej próba uchwycenia momentu, w którym fikcja zaczyna przeciekać do rzeczywistości.
"Demon z samotnej wyspy" - Ranpo Edogawa
Japoński klasyk opowiada historię z pozoru prostą - seria morderstw, zamknięta przestrzeń i ekscentryczny detektyw. Ale zamiast szukać rozwiązania, Edogawa konsekwentnie rozmontowuje logikę śledztwa, zastępując ją ciągłą grą z oczekiwaniami czytelnika. Styl operuje groteską, estetyką przerysowania oraz obrazami na granicy pastiszu i perwersji - a mimo to opowieść nie rozpada się w ironicznym geście.
"Nakarmię cię strachem" - Trang Thanh Tran
Debiutancka powieść, która funkcjonuje jednocześnie jako horror nawiedzeniowy, opowieść o żałobie i nieprzepracowanej tożsamości - bez wyraźnego podziału na główny temat i wątek poboczny. Dom, w którym rozgrywa się akcja, nie jest tłem, tylko wewnętrznym mechanizmem narracji, a relacje między bohaterami nie służą do ekspozycji, tylko do pogłębiania wrażenia zakleszczenia.
"Rouge" - Mona Awad
To książka, która operuje estetyką przesady w sposób absolutnie intencjonalny - bez dystansu, bez ironii, bez przerzucania odpowiedzialności na konwencję. Awad traktuje kult ciała i mechanikę obsesji nie jako punkt wyjścia do komentarza społecznego, tylko jako rzeczywistość, w której nie da się oddzielić patologii od codzienności. Struktura narracyjna jest tu wtórna wobec rytmu wewnętrznego: poszarpanego, niepokojącego, czasem skrajnie fizjologicznego.
Bestsellerowa proza i pozostałe książki warte przeczytania
Mnogość książek godnych przeczytania - w tym romansów, poradników, reportaży czy po prostu książek przygodowych - jest trudna do zredukowania do kilku najlepszych pozycji. Niemniej, te które wskazujemy niżej, to absolutny "must read" w 2025 roku.
"Wschód słońca w dniu dożynek" - Suzanne Collins
Tym razem centrum opowieści nie zajmuje Snow, ale Haymitch Abernathy - chłopak, którego czytelnicy znają wyłącznie jako cynicznego mentora, zmęczonego wszystkim, co ma jakikolwiek związek z nadzieją. Collins wraca do Głodowych Igrzysk z jego udziałem nie po to, by dobudować bohaterowi psychologiczne tło, ale żeby pokazać, jak działa mechanizm, który przemienia gest oporu w akt samolikwidacji. Struktura jest prosta, ale wewnętrznie napięta - Haymitch nie walczy z systemem, tylko próbuje w nim przeżyć, choć każda decyzja, którą podejmuje, okazuje się wyborem między zdradą, a rezygnacją.
"Nie ma przed czym uciekać" - Rebecca Makkai
Makkai pisze o tym, co zostaje po opowiedzianej historii, kiedy emocje już wygasły, a wersje wydarzeń przestały być czyjeś. Bohaterka to pisarka, która przed laty stworzyła literacki obraz zabójstwa w elitarnej szkole, a dziś konfrontuje się z podważeniem własnej relacji z tamtą sprawą.
"Zamek po drugiej stronie lustra" - Mizuki Tsujimura
Tsujimura używa konwencji literatury młodzieżowej tylko jako szkieletu - cała reszta oparta jest na wycofaniu, powtórzeniu i cichym konflikcie między obecnością a ucieczką. Bohaterka nie chodzi do szkoły, unika rówieśników, nie znajduje języka, którym mogłaby opisać własny lęk - i właśnie w tym zawieszeniu dostaje dostęp do przestrzeni równoległej, rządzącej się odmienną logiką. To opowieść o systemie, który nie przewiduje jednostkowej niezgody, i o emocjach, których nie da się przekazać w znanych kategoriach.